...walczymy...
Witam was moi drodzy. Zaglądam tu do was, ale swoich wspisów nie zamieszczałam, bo jakoś ani czasu ani ochoty. Jednak to wcale nie znaczy, że na budowie się nic nie dzieje. Skończyliśmy podwieszanie sufitów na górze z początkiem maja i teraz jesteśmy w trakcie szlifowania. Zamówiłam już schody...powinny być na połowę sierpnia :/ Nawiasem mówiąc, nie myślałam że stolarze mają taki odległe terminy na realizacje. Wczoraj zawitał do mnie pan, który mi zrobi moją białą wymarzoną kuchnie :) tu już z terminem trochę lepiej... w lipcu powinna już być :) Jak skończymy szlkifować górę to jak tylko założą schody pomalujemy, położymy panele i będzie gut :) Pralnia jest już też wykafelkowana w połowie więc mam nadzieję, że zdążymy tam zamieszkać do mojej wymarzonej Wigilii :) Chieliśmy więcej zrobić sami, ale nie dajemy rady i chyba jednak zawita u nas fachowiec do kafelkowania łazienek. Mąż już nie może się rozerwać bardziej na kawałki. Dziś mija 6tygodni od śmierci teścia... ciężko pogodzić mężowi tutejsze obowiązki w domu, etat, firme i naszą budowę. Ja niestety część męskich obowiązków też przejmuje do tego 3 dzieciaków do wychowania, pilnowania i jeszcze załatwiania to do firmy, to jakiś materiał na budowę. Od września już będzie troszkę lepiej, bo moje córeczki pójdą do przedszkola więc jakoś to lato jeszcze przewalczymy :) Nic... spadam do moich obowiązków domowych, a w ramach luzu jak się da chce jeszcze poszperać w necie za płytkami do łazienek. Na salon mam już wybrane i mam nadzieję, że juz decyzji nie zmienie ;) bo wiecie... kobieta zmienną jest :) Wstawie foto, a w wolnej chwili jeszcze wrzucę nasze piękne białe sufity :)
Pozdrawiam was bardzo serdecznie i życze dużo siły...walczcie ostro... w kóncu spełniamy swoje marzania :)